poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Rozdział 3

Przed drzwiami wyjściowymi, na walizkach siedziała Deana z słuchawkami w uszach. Na ekranie telefonu wielkie cyfry ogłaszały wszem i wobec godzinę 6:32. Jej przyszywany brat wyszedł przed chwilą do szkoły, nie szczędząc jej chamskich tekstów przy pożegnaniu. Już  siedziała w przedpokoju słuchając "Human", the Killers. Nadal gryzła jabłko, którego nie było jej dane zjeść wcześniej. Ojciec miał z nią jechać na przystań punktualnie o 6:45, aby zdążyć na statek, który miał odpływać pół godziny później. Dziś był ósmy września, a znaczyło to tyle, że wydalili ją z poprzedniej szkoły w rekordowym tempie. Z Gerllow wyrzucili ją po tygodniu od rozpoczęcia roku szkolnego w tejże akademii. Wywalili ją stamtąd za to, że podczas treningu oparzyła prawie śmiertelnie jedną dziewczynę, która przypadkowo okazała się najbardziej znienawidzoną przez Deanę lalunią, bo tak na nią mówiła. Od razu wzięli to za przejaw wrodzonej agresji głęboko zakorzenionej w Deanie i wyrzucili ją z Gerllow. Nikt nie słuchał jej wyjaśnień, gdy mówiła, że to był wypadek. Taka była prawda. Wszyscy nauczyciele wiedzieli dobrze, że Deana nie jest dobrym materiałem na czarownicę. Ba, wszyscy wiedzieli, że jest najgorszą uczennicą Gerllow, a mimo to nauczyciel magii ofensywnej kazał jej przy wszystkich innych adeptach rzucić zaklęcie ognia. Był to czar wyjątkowo prosty, jednak Deana miała problemy z jeszcze łatwiejszymi zaklęciami. To nie była jej wina. Po prostu nie utrzymała mocy w obrębie swojej aury i skończyło się nieszczęściem. Deana westchnęła ciężko, gdy sobie to wszystko przypomniała. Do Adanbardu chodziła całkiem długo. W szkolnictwie magicznym wyróżniano dwie szkoły: podstawową i rozwojową. Pierwsza skupiała dzieci między dziesiątym a piętnastym rokiem życia, a druga gromadziła adeptów w wieku od piętnastu do dwudziestu lat. Podstawową Deana skończyła dzięki długim macką wpływów ojca oraz dzięki swojej wrodzonej elokwencji. Natomiast z Rozwojówką było dużo gorzej. Przez cztery lata chodziła do Adanbardu. No, trzy i pół. W połowie czwartej klasy wyrzucili ją za ten biały proszek, który znaleźli w jej szkolnej szafce. Akademia w Gerllow, do której jej ojciec wcisnął ją w połowie roku, wytrzymała z nią dużo krócej. Konkretniej to pół roku i jeden tydzień (od pierwszego do siódmego września nowego roku szkolnego), kiedy to w drugi poniedziałek dziewiątego miesiąca poparzyła na Arenie tę laskę. Wychodzi więc na to, że Melbenrew będzie musiało ją znosić niecały rok szkolny, jeżeli odnajdzie w ciągu tego czasu źródło swojej mocy. Źródło mocy jest to rzecz, którą adepci "odnajdują" w większości podczas pierwszego roku w Rozwojówce. Niektórym zajmuje to trochę więcej czasu, jednak rzadko zdarzają się przypadki, które nie mają swojego źródła będąc w trzeciej klasie. Deana była wyjątkiem szczególnym. Była już jedną nogą w piątej i ostatniej klasie, a jej źródła jak nie było tak nie ma i wszyscy wiedzieli, że właśnie to sprawiało, że jest taką kaleką jeśli chodzi o posługiwanie się magią. Nikt jednak nie miał pojęcia, czemu dziewczyna nadal nie może odnaleźć źródła. Było to dla niej upokarzające, jako że cała jej klasa już na pierwszych zajęciach dokonała tego, czego ona nie mogła przez ostatnie cztery lata. Ba, Venor odkrył swoje źródło w piątej klasie Podstawówki, zawstydzając ją i dogryzając jej z tego powodu. Najgorsze było to, iż wiedziała, że jeśli w tym roku nie dokona tego, czego Venor w Podstawówce, to będzie musiała powtarzać tą klasę do skutku. Byłaby pierwszą od trzydziestu czterech lat adeptką, która powtarzałaby rok w akademii. Jęknęła cicho, gdy o tym pomyślała. Ojciec by ją wydziedziczył, na pewno. Zostałaby na tej wyspie do końca swojego życia, obserwując co raz to młodsze pokolenia przybywające do Melbenrew. Życie jest okrutnie niesprawiedliwe.
-Deanno.- Oschły głos ojca dobiegający zza jej pleców wyrwał ją z mrocznych myśli.
-Co?- warknęła, wyciągając z uszu słuchawki w połowie jakiejś piosenki, na którą w ostatnich chwilach pogrążonych w rozmyślaniach nie zwracała uwagi.
-Zbieramy się.- Stanął przed nią, pokazując jej gestem dłoni, aby wstała. Uczyniła to niechętnie, zsuwając się na podłogę i wyciągając długie ręce po białe trampki leżące na ziemi. Ktoś, zapewne Josas, ich szofer, podniósł jej walizki i wyszedł przez otwarte drzwi na dwór. Deana powoli włożyła na stopy buty po czym, ku irytacji ojca, zaczęła  mozolnie wiązać sznurowadła w kokardki. Niestety, nie okazywał swojej złości w żaden sposób, więc, zawiedziona, wstała i wyszła za Josasem na zewnątrz. Było naprawdę gorąco, jak na początek września przystało. Słońce prażyło niemiłosiernie, a jego rozgrzane promienie muskały wychłodzoną zimnem bijącym od wnętrza wielkiej willi skórę dziewczyny. Zadrżała na tak gwałtowną zmianę temperatury i poczuła, jak dostaje gęsiej skórki. Wystawiła spragnioną ciepła twarz do słońca i przymknęła oczy z zadowolenia. Było niesamowicie. A raczej było by, gdyby nie fakt, że miała zaraz wsiąść do samochodu, który zawiezie ją na przystań. Przystań, woda, fale, morska bryza... straszne. Nie nawidziła wielkiej wody. Tak, jak wielka woda nienawidziła niegdyś jej matki. Ogólnie było wiadomo, że oceany, morza i rzeki z jakiegoś powodu nie cierpiały magii i osób, które się nią posługują. Dlatego magowie nie lubili podróżować przy pomocy statków. Wszyscy boją się, że nienawidząca ich woda dopadnie ich. Być może zabawnie brzmi wyrażenie : “nienawidząca ich wielka woda“, ale w magii chodzi przede wszystkim o odnalezienie swojego źródła, którymi w większości są żywioły. Kiedyś woda także była potężnym źródłem, z którego magowie czerpali moc. Jednak bardzo dawno temu stało się coś, o czym nie pamięta nikt, a co spowodowało, że woda stała się śmiertelnym wrogiem magii. Woda zabrała ze sobą Fealię, matkę Deany, której szczególnie nie cierpiała. Fealia była wielką czarownicą ziemi, o niespotykanie dużym talencie i ogromnych umięjętnościach. Jej źródłem była gleba, rośliny i kamienie, którymi umiała władać nadzwyczaj sprawnie. Woda nie mogła zboleć jej wielkiej mocy, ani tego, że jej ośrodek ma miejsce w ziemi - przeciwniczce wody od początku istnienia. Fealia jednak z każdej potyczki z wodnym żywiołem wychodziła cało, a kilka ich było. Nikt nie znał jednak powodu, dla którego kobieta ruszyła na kolejną i, niestety, ostatnią wojnę przeciwko niemu, mimo że wiedziała, iż cała potęga jak i nienawiść wody skupione są z jakiegoś powodu właśnie na niej. Z ostatniej bitwy nie powróciła. Jej ciało znaleziono na brzegu, cztery dni po jej nagłej ucieczce od męża i sześcioletniej córeczki. Powiadają, że zwłoki magów jak i czarownic, nocą wyciągają na brzeg żeglarze. Są to istoty bardzo podobne do Deany czy jej ojca, jednak nie potrafią posługiwać się żadną mocą, nie znają magii i dlatego woda im sprzyja. Ale to tylko głupie zabobony, uznała Deana pod koniec swojej krótkiej retrospekcji. Nie istnieją przecież takie stworzenia, które w ogóle nie znają się na magii, albo chociaż nie podporządkowują się jakimś rytułałom. Wróżki czy elfy na ten przykład nie uczą się czarów, bo to są istoty magiczne. Drzewoły czy Puchowce także nie uprawiają magii, one są magią. Lobos czy Menidy nie studiują tajnik mocy, bo one są jej podporządkowane czy tego chcą, czy nie. W tym świecie nie ma miejsca na osoby niemagiczne, po prostu nie ma. Istoty takie nie mają racji bytu w tym karmiącym się magią świecie. O czym ja w ogóle myślę? - zbeształa się w myślach Deana, stojąc jak wryta na środku trawnika. Wyglądało to głupio. Ciemnowłosa dziewczyna, zmierzająca przez ogród do swojej smukłej, czarnej limuzyny, w której już czeka szofer, nagle staje w pół drogi i zamiera tak, z otwartymi ustami niczym kołek. Dziwi ją potem, że cała rodzina uważa ją za stukniętą. Uświadomiwszy sobie swoje żałosne zachowanie potrząsnęła włosami i pokonała dzielący ją od auta odcinek szybkim, miarowym krokiem. Stanęła przed drzwiami i z wymowną miną czekała aż Josas albo ktokolwiek inny je otworzy.
Deroben, przystojny ogrodnik, nie zwlekając aż Josas wygrzebie się z auta podbiegł i otworzył jej drzwi, mimo że nie należało to do jego obowiązków. Przyjżała mu się uważnie, a jego niby miły uśmiech skomentowała parsknięciem. Pewnie chciał się podlizać. Miał cudowne, kasztanowe kosmyki opadające na jego opalone czoło i orzechowe oczy kontrastujące okrutnie z sinymi wargami. Był dobrze zbudowany i bardzo wysoki, ale mimo imponującego wzrostu Deana wiedziała, że nie może mieć więcej niż szesnastu lat. Dzieciak. Wsiadła do auta i odsunęła się na bezpieczną odległość tak, żeby chłopak mógł zamknąć drzwi. Zrobił to bez wyczucia, trzaskając nimi niemiłosiernie, a i tak nie były prawidłowo zamknięte. Przewróciła oczami i nacisnęła guzik, który powodował opuszczenie się ciemnych szyb w dół. Znów zobaczyła śliczną, opaloną twarz Derobena, teraz czerwoną z powodu braku umiejętności jaką jest zamykanie drzwi.
-Idź już sobie.- Dosadnie wymawiała każde słowo, jakby tworzyły razem jakąś magiczną formułę gotową uratować świat.
Spojrzał na nią nadal zarumeniony.
-Nie ma za co- odparł i trzasnął drzwiami tak, że aż odskoczyła. W tej samej chwili uderzyły też drugie drzwi. To jej ojciec zajmował swoje miejsce z przodu, obok szofera. Nigdy nie siadał koło niej. Nagle samochód ruszył z piskiem opon, czego skutkiem było rozpłaszczenie jej twarzy na fotelu kierowcy. Za nim zdołała złapać równowagę usłyszała głośny, męski śmiech. Za otwartym oknem dostrzegła tylko blade wargi Derobena rozciągnięte w uśmiechu i jego roześmiane, czekoladowe oczy. Poczuła, jak jej twarz ogarnia ciepło, a jej palce same szukają guzika podnoszącego szybę. Na szczęście odnalazły go szybko i cała jej wiśniowa twarz skryła się za czarnym szkłem. Opadła zażenowana na fotel i odetchnęła głęboko. Ciągle czuła gorąco na twarzy, jakby przysunęła się za blisko jarzeniówki. Złapała kilka głębszych wdechów i poczuła jak ciepło ustępuje z jej policzków. Uczucie zażenowania zostaje. Zapięła szybko pas, nie chcąc, aby powtórzyła się ta kompromitująca sytuacja. Z małego worka podróżniczego wyjęła swój telefon i słuchawki, którymi od razu przykryła nadal piekące uszy. Przesunęła palcem po playliście i wybrała utwór na chybił trafił. Padło na “Time“ Pink Floyd, kawałek, ktory lubiła chyba najbardziej ze wszystkich innych piosenek świata. Aczkolwiek “the Wall part 2“ też była świetna, głównie ze względu na tekst*, który opisywał dokładnie jej myślenie. Zamknęła oczy i oparła czoło o szybę, przez którą i tak nic by  nie zobaczyła. W samochodzie było przyjemnie chłodno, nie tak lodowato, jak w domu, tylko tak... rześko. Otworzyła jedno oko i dostrzegła w lustrku niesamowicie
błękitne oczy ojca, których zawsze mu zazdrościła. Kolor jej oczu był szaro-zielony, taki brudny i brzydki. Natomiast jego były iście królewskie, takie, jak niebo. Zawsze takie same jak sople lodu.
Próbowała sobie przypomnieć, czy jego oczy zawsze były takie zimne, bezuczuciowe, jak cała reszta jago twarzy. Takie martwe. Przed oczami stanęło jej wyblakłe wspomnienie, z czasów wczesnego dzieciństwa. Dwie pary oczu wbite w nią, przypatrujące się jej z wielką miłością. Jedne brązowe i ciepłe, zawsze kochające. To zapewne były oczy jej matki. Drugie stalowo szare, ale mimo zimnego koloru patrząc w nie, czuła się potrzebna i kochana. Nie mogły to być oczy jej ojca, więc zapewne były to oczy jej samej, zestawione wraz z miłującym wzrokiem matki w jakimś pięknym śnie. Potrząsnęła głową, a duchy przeszłości znikły, zabierając wraz ze sobą szarość wspomnień, a pozostawiając kolory teraźniejszości.

18 komentarzy :

  1. Kolejny świetny rozdział. Jak ty to robisz, że masz tyle weny?! Ja już od paru dni nie mogę zebrać się w sobie i sklecić kilka zdań. Ale przejdźmy do rzeczy, czyli tego przecudownego rozdziału. Całkowicie przeniosłam się w świat Deany. Bardzo spodobał mi się podział szkoły na Podstawówkę i Rozwojówkę i to, że tak jak w naszym świecie niby nie ma miejsca na magię ( chociaż ja absolutnie twierdzę, że jest) tak tam nie ma miejsca na istoty nie magiczne, co sprawia, że jeszcze bardziej chciałabym tam być :D jak zwykle błędów dopatrzeć się nie mogłam, ale to norma u ciebie :) Mimo, że nie wiele się działo rozdział bardzo mi się spodobał i mam nadzieję, że ojciec nie wydziedziczy Deany! :)
    Pozdrawiam
    http://wojna-elfow.blogspot.com/
    http://magia-przepowiedni.blogspot.com

    Ps. Przepraszam, że tak długo się nie odzywałam, ale mam teraz koszmarne urwanie głowy, zakupy szkolne, pomoc w przeprowadzce mojej cioci i wgl. Mam nadzieję, że w najbliższych dniach uda mi się sklecić jakiś rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, w ostatnich rozdziałach niewiele się dzieje, ale to dlatego, ze przy pomocy retrospekcji Deanny chcę przybliżyć Wam funkcjonowanie tego zakręconego świata. I wiem, co masz na myśli, mówiąc, że chciałabyś tam być, ponieważ świat przedstawiony stworzony przeze mnie na potrzeby tej powieści, jest rzeczywistością, w której BARDZO chciałabym żyć, ponieważ dołuje mnie ten nasz szary, elektroniczny świat, w którym tylko nieliczni wierzą w magię, wolność i prawdziwą miłość. W tej rzeczywistości jestem sobą i opisuję w niej wszystko co, moim zdaniem, powinno tak wyglądać. Nie przejmuj się, że tak długo Cię nie było, jestem w miarę cierpliwa :). No... i nie mogę doczekać się wprost Twojego nowego rozdziału.

      Usuń
  2. Coraz bardziej zagłębiam się w historię Deany . Mogłabym tak czytać i czytać : ) . Bardzo przykro mi jest z powodu Jej troszkę niezbyt miłego dzieciństwa . Okres w którym opuszcza Cię własna Mama musi być naprawdę straszny i smutny :( .
    Charakter Deany przypomina mi typową nastolatkę w dzisiejszych czasach . Jest przekonana , że nikt i nic nie będzie Jej dyktował co ma robić . Nie przeszkadza mi Jej zachowanie , ponieważ bardzo Ją polubiłam przez te rozdziały : ) .
    Wspaniale opisujesz Jej myśli . Dosłownie , aż zazdroszczę takiego talentu do pisania : ) .
    Czekam na więcej i pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za ten przemiły komentarz :)
      Tak, Deana zachowuje się tak jak każda z nas (bez urazy xD). O to mi chodziło, gdy kreowałam tą postać. Chcę, aby Wam, moim czytelnikom łatwo się było utożsamić z moimi bohaterami :)
      Pozdrawiam ^^

      Usuń
  3. Słyszałaś kiedyś o czasopiśmie Bamaga? Jeśli nie, to koniecznie zajrzyj: http://bamaga.org/ Jest to internetowe czasopismo fantasy, tworzone całkowicie przez amatorów, takich jak ja, czy Ty ;) Jeśli byłabyś zainteresowana, by dołączyć (a czytając jedynie fragmentami twoje opowiadanie jestem w stanie stwierdzić, że jesteś dobrą pisarką) to pisz na e-mail: redakcja@bamaga.org
    Pozdrawiam
    Kitkomania ^.^

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mi się podoba.Zaraz przeczytam wszystko od początku aby być na bieżąco :) W wolnej chwili zapraszam do mnie po-prostu-tylko-ja.blogspot.com Pozdrawiam i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba i zapraszam do odrobienia zaleglosci :)
      Z cala pewnoscia wpadne do Ciebie juz nie dlugo :)

      Usuń
  5. Jak można pisać tak dobre opowiadanie, zwłasza, że nie wiedziało się o czym będzie. Na serio założyłaś tego bloga tylko dlatego, że spodobał Ci się szablon??
    Uwielbiam Deane. Mamy taki sam gust muzyczny. The Wall part 2 nigdy nie wyjdzie z mody. Antyszkony hymn pozostanie antyszkolnym hymnem.
    Dobra teraz do treści, która jest bardzo ciekawa. Jak wpadłaś na taki pomysł?? Jest bardzo ciekawy. Nie poprawka jest genialny. masz bardzo fajny sty. Nie zanudzasz. Wszystko czyta się badzo lekko.
    Czekam na NN.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, stworzyłam tego bloga ze względu na szablon. Śliczny, prawda? A co do muzyki... Deana odzieciczyła gust po swoim stwórcy, to jest mła. Jejku, cieszę się, że Ci się podoba. Następny będzie niedługo. Ja natomiast nie mogę się doczekać Twoich rozdziałów, zwłaszcza.na tej “nowszej“ wersji :)
      Pozdrawiam i oczywiście zachęcam do dalszego czytania :)

      Usuń
  6. No i jestem na bieżąco :3 Fajnie się czyta, ale dobija mnie brak jakichś akapitów/enterów/czegokolwiek dzięki czemu tekst nie byłby zbitą masą, bo czytając na ekranie gubię się w linijkach trochę :c i brakuje spacji przy myślnikach w dialogach, ale to już jest czepianie. Swoją drogą Deana ze swoim upośledzeniem magicznym mogłaby zostać woźnym w Hogwarcie i mieć swoją panią Noris XD
    Zaspamowałam ci bloga komentarzami, przepraszam ._. To pewnie dlatego, że mam dużo rzeczy do roboty i nie chce mi się ich robić.
    A faktycznie przez gust muzyczny bohaterki cały czas mi się wydawało, że robiłaś ją na swoim przykładzie. Przyznaj się, masz dziurę na drzwiach, w którą zawsze celujesz kopiąc >3<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, w Hpgwarcie byłaby niesamowita xD
      Może kiedyś ją tam wyślę. Zawsze myślałam o robieniu akapitów, ale wychodzą mi one lepiej, gdy piszę od ręki. Na laptopie, a już zwłaszcza w oknie bloggera jest trudniej. Jakie zaspampwałaś?? Bardzo pomogłaś! Ja dziurę mam w szafie, bo tam kopnęłam już pierwszego dnia po przeprowadzce xD.

      Usuń
  7. Bardzo podoba mi się ten blog. Nie wiem, jakim cudem napisałaś tak dobre opowiadanie, skoro, kiedy założyłaś bloga, nie wiedziałaś o czym będzie.
    W sumie to mam wrażenie, że Deana będzie się czuła lepiej w tej szkole niż w domu. W końcu wytrzymać z taką rodzinką... Nic dziwnego, że w drzwiach powstała dziura, ale że te drzwi jeszcze stoją... muszą być porządne, albo wzmacniane za pomocą magii...
    Pozdrawiam i życzę weny, Aga :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za tak miły komentarz. Prawdą jest, że w przeszłości trzeba było parokrptnie wymieniać drzwi Deany ;)
      Pozdrawiam

      Usuń
  8. Miałam dłuższą chwilę wolnego czasu i w końcu udało mi się w spokoju usiąść i przeczytać Twoje opowiadanie :P A raczej jego początki, które szczerze mówiąc, bardzo mi się podobają i mnie zaciekawiły :D Chociaż przyznam, że jak wystąpiła wzmianka o magii, to się zaniepokoiłam. Ostatnio udawało mi się trafiać na naprawdę kiepskie potterowskie opowiadania, więc mimowolnie przewróciłam oczami, gdy pojawił się magiczny motyw. Ale na całe szczęście zostałam mile zaskoczona i nie żałuję, że połknęłam na raz wszystkie trzy rozdziały :D Ale muszę przyznać, że koncept miałaś na prawdę bardzo dobry i mało przewidywalny ;) A to bardzo ważne w opowiadaniach (jak i w dobrych horrorach xD ) Dodaję więc do linków i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :D
    Pe.eS. Miło by było gdybyś mnie poinformowała jak już coś zamieścisz :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się spodobało. To prawda, z początku można to uznać za kolejną próbę napisanaia fanfica o HP (nie żebym coś kolwiek do nich miała!), ale nawet nie myślałam o inspirowaniu się tą sagą. Gdybym miała powiedzieć, co EWENTUALNIE mogło wpłynąć na tą powieść byłaby to trylogia “Czarnego Maga“ pióra Trudi Canavan (kto nie czytał-do ksiegarni marsz) oraz Achai (chyba nie musze przedstawiac tego tytulu blizej). Z drugiej pozycji natomist niczego nie zaczerpnelam do powiesci, ale po prostu jezyk, jakiego autor uzyl w tej ksiazce mnie natchnal. Na pewno bede Cie powiadamiac. Pozdrawiam ^^

      Usuń
  9. http://www.youtube.com/watch?v=sxrfhxMOqqg&feature=c4-feed-u&nomobile=1

    zapraszam na zwiastun jesli cie zzaciekawi to zajrzyj :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochanie, zakładka SPAMOWNIK nie wyświetla się ma Twoim laptopku?

      Usuń

Każdy komentarz sprawia, że się uśmiecham. Jednak spamy zostawiamy tam, gdzie ich miejsce.